📷 Prześlij nam zdjęcia swoich 🍁  Czytaj więcej

Naciśnij ESC, aby zamknąć

Pleśń Botrytis (szara pleśń) – cichy zabójca kwiatów podczas kwitnienia

  • 15-sie-2025
  • 3 minutes read
  • 926 Odsłon

Każdy z nas zna ten moment: uprawa wchodzi w najpiękniejszą fazę, topy puchną, aromat gęstnieje, a w głowie rodzą się plany idealnego suszenia. I właśnie wtedy, kiedy wszystko wygląda jak z katalogu, pojawia się ona – Botrytis cinerea, zwana szarą pleśnią. Nie hałasuje, nie błyszczy – po prostu korzysta z odrobiny wilgoci i bezruchu, by w kilka dni zmienić tygodnie pracy w szary pył.

Jak zaczyna się historia z Botrytisem

Na początku nie widać nic „spektakularnego”. Ot, subtelne matowienie pojedynczych kwiatków cukrowych, jakby ktoś muśnięciem pędzla zdjął z nich połysk. Potem zaskakuje zapach – nie ten żywiczny, tylko słodkawo-stęchły, trudny do nazwania, ale niepokojący. W gęstych topach pleśń rozwija się od środka – z zewnątrz wciąż jest pięknie, w środku zaczyna się gnicie. Delikatne ściśnięcie palcami zdradza miękkość tam, gdzie powinna być „sprężyna”. To alarm. Im szybciej zareagujesz, tym więcej ocalisz.

Dlaczego właśnie teraz?

Botrytis uwielbia układ: dużo biomasy, wysoka wilgotność względna, chłodniejsze noce i słaba cyrkulacja powietrza. Klasyczne „okno ryzyka” to ostatnie 2–3 tygodnie kwitnienia, zwłaszcza gdy:

  • nocą wilgotność skacze powyżej ~55–60%,
  • w namiocie brakuje ruchu powietrza w „strefach cienia”,
  • roślina ma bardzo gęstą strukturę kwiatów i liści,
  • pojawia się kondensacja (rosa) wewnątrz topów po zgaszeniu światła.

Botrytis nie potrzebuje wiele. Kilka godzin stagnacji powietrza, resztka wody po zraszaniu, przeciążone filtry i już tworzy się mikroklimat, w którym grzyb rośnie szybciej, niż zdążysz zaparzyć kawę.

Wczesne rozpoznanie – sztuka „widzenia dotykiem”

U doświadczonych growerów czujność włącza się, gdy:

  • pojedyncze kwiatki szarzeją i kruszą się przy dotyku,
  • cukrowe listki brunatnieją u nasady i odchodzą jak papier,
  • w środku topa czuć wilgotne „sparzenie” – tkanka traci sprężystość,
  • zapach zaczyna iść w stronę słodkiej stęchlizny.

Nie bój się sekcyjnych cięć kontrolnych. Lepiej naciąć jeden podejrzany top i upewnić się, że w środku jest zdrowy, niż nazajutrz zobaczyć szarą katedrę rozkwitu.

Co robić, gdy Botrytis już jest

Tu nie ma miejsca na półśrodki. Botrytis to nie przebarwienie, które „przejdzie”. To wyścig.

  1. Natychmiastowa izolacja zakażonej tkanki.
    Ostrym, zdezynfekowanym narzędziem (alkohol izopropylowy) usuń cały porażony fragment z zapasem zdrowej tkanki. Nie „strzepuj” pleśni – zarodniki fruwają jak pył.
  2. Podwójna higiena.
    Po każdym cięciu wytrzyj narzędzie. Zmieniaj rękawiczki, a resztę porażonego materiału zamykaj w worku i wynoś poza pomieszczenie. Nigdy nie susz ani nie przetwarzaj spleśniałych kwiatów do konsumpcji.
  3. Korekta klimatu w godzinę, nie jutro.
    Zjedź z wilgotnością do ~42–48% w dzień i utrzymaj minimalnie wyższą temperaturę nocą niż dniem (odwrócenie delty T ogranicza kondensację). Zwiększ wymianę powietrza i lokalny ruch w koronach.
  4. Decyzja o częściowym, kontrolowanym zbiorze.
    Jeśli ognisk jest kilka i pojawiają się codziennie – rozważ etapowy zbiór partii najbardziej dojrzałych topów, zanim grzyb zrobi to za Ciebie.

Profilaktyka, czyli jak nie dać Botrytisowi powodu do odwiedzin

Prawda jest taka: szara pleśń atakuje tam, gdzie może wygrać logistyką. Twoją odpowiedzią jest organizacja.

  • Cyrkulacja powietrza warstwa po warstwie.
    Jeden wentylator „na front” to za mało. Daj lekki, stały ruch w dolnej, środkowej i górnej strefie roślin. Liście mają drżeć, nie łopotać. Strefy martwe? Przestaw wentylatory, dodaj małe klipsowe.
  • Wilgotność pod kontrolą, zwłaszcza w nocy.
    Największe szkody dzieją się, gdy światła gasną. Zastosuj wyższą wymianę powietrza po „lights off”, uruchom osuszacz na godzinę-dwie w pierwszym oknie nocnym. W końcówce kwitnienia trzymaj RH w rejonie 45–50%.
  • Architektura rośliny.
    Delikatne „prześwietlanie” (defoliacja celowana) otwiera wnętrze topów. Usuwaj liście, które zasłaniają przepływ powietrza i sklejają kwiaty. Lepiej mniej liści, niż jeden wilgotny „kieszeń-top”.
  • Zero mokrych kwiatów.
    Po zraszaniu w wegetacji – tak, w kwitnieniu – nie. Nie podnoś wilgoci lokalnie nad ranem ani tuż po zgaszeniu lamp. Jeśli podlewasz wieczorem, dawkuj tak, by podłoże nie „parowało” w nocy.
  • Czystość i dyscyplina.
    Po każdym cyklu myj ściany namiotu, tacki, kratki, wentylatory. Filtry i przewody – kontrola, czyszczenie, wymiana. Wnosząc nową roślinę, traktuj ją jak „gościa w białych rękawiczkach”: inspekcja, ewentualna kwarantanna.
  • Różnicowanie wielkości topów.
    Kuszą „kolby”, ale to właśnie one najłatwiej duszą się od środka. Siatki (SCROG), trening rozkładający masę kwiatową na więcej mniejszych „oddechów” – mniej ryzyka, często podobny plon netto.

Mała dygresja o suszeniu (bo tu pleśń też lubi wracać)

Bywa, że wszystkie tygodnie bez Botrytisa psuje… słabe suszenie. Po zbiorze trzymaj RH w okolicy 55–60% i stabilne 17–19°C, z łagodnym ruchem powietrza obok, nie „na” kwiaty. Zbyt mokro – grzyb wraca; zbyt sucho – aromat ucieka. Tu wygrywa cierpliwość i równowaga.

Czego nie robić – lista krótkich „nigdy”

  • Nigdy nie „opryskuj” kwiatów późno w kwitnieniu licząc, że chemia „zje” Botrytisa w środku topa.
  • Nigdy nie mieszaj porażonego materiału z resztą plonu („na ekstrakcję będzie ok”) – to ryzyko dla zdrowia.
  • Nigdy nie bagatelizuj pojedynczego, małego ogniska. Botrytis nie żartuje.

Kiedy przyspieszyć zbiór, a kiedy jeszcze walczyć?

Jeśli ogniska pojawiają się codziennie mimo korekt klimatu, a rośliny są w strefie dojrzałości – rozsądny, etapowy zbiór uratuje jakość. Gdy problem jest punktowy, a pogoda/klimat już opanowane – precyzyjne cięcia, higiena i 48–72 godziny czujnej obserwacji potrafią zatrzymać temat. To trochę jak z pożarem trawy: jeśli go „przydeptasz” od razu, nie zamieni się w las.

Podsumowanie – wygrać z grzybem organizacją

Botrytis nie jest „karą”, tylko konsekwencją określonych warunków. Odbiera plon tam, gdzie pozwalamy mu poczuć się komfortowo: w wilgoci, bezruchu, w gęstych, ciepłych kieszeniach topów. Antidotum jest proste w teorii, wymagające w praktyce: ruch powietrza, stabilny klimat nocą, architektura roślin i dyscyplina higieniczna. A kiedy mimo wszystko szara pleśń zapuka – tnij czysto, wyrzucaj bez żalu i natychmiast porządkuj warunki.

Paradoksalnie, wielu z nas dopiero po przygodzie z Botrytisem zyskuje „rękę” do kwitnienia. Bo uczy on najważniejszego w tej sztuce: cierpliwej kontroli niewidocznego. I kiedy na koniec sezonu otwierasz suszarnię bez cienia szarości – wiesz, że wygrała nie siła, ale konsekwencja.

Zostaw komentarz

Your email address will not be published. Email is optional. Required fields are marked *

Korzystanie z tej witryny będzie łatwiejsze, jeśli zezwolisz na obsługę plików cookie. Przeczytaj więcej